T.S.: Macie takiego wykonawcę, który wpłynął na Was w tak wielkim stopniu, że możecie powiedzieć, iż to dzięki niemu zaczęliście coś tworzyć?
Afromental: Gosia Andrzejewicz i Marcin Miller (śmiech). Nie no, tak na poważnie, to Michael Jackson.
T.S.: Chcielibyście iść w jego ślady?
Afromental: Znaczy się, o operacje plastyczne Ci chodzi? (jeszcze większy śmiech)
T.S.: Dobra, koniec żartów (śmiech w dalszym ciągu). Co chcecie przekazywać swoją muzyką?
Afromental: Żebyśmy mogli przekazywać jakieś ściśle określone treści, musielibyśmy mieć grupę docelową, a takiej nie posiadamy. Chcemy dotrzeć do jak największej ilości odbiorców. To, co chcemy im przekazać, to pozytywna energia i dystans do samego siebie i świata.
T.S.: Za rok 2007 byliście nominowani do nagrody Fryderyka w kategorii Hip-Hop. Pomimo, że wasza nowa płyta ma mniej wspólnego z tego typu muzyką (choć i tak była nominowana w tym roku do kategorii R’n’B/Hip-Hop), chciałbym się Was spytać, czy chcecie być identyfikowani z tą subkulturą w Polsce?
Afromental: Subkulturą, czy muzyką?
T.S.: Z hip-hopem.
Afromental: Hip-hop w nas siedzi i będzie w nas siedział zawsze. W momencie, kiedy jedna osoba zacznie stukać w patyk, druga zacznie klaskać, a trzecia freestyle’ować, to masz już hip-hop. Jest to spontaniczna muzyka, a my sami tacy jesteśmy. Wydaje nam się, że ten stereo-typ siedzenia na ławce pod blokiem już dawno przeminął. Nawet, jeśli nie, to my się tym nie damy zahamować. Walczymy ze stereo-typami.
T.S. No właśnie, wy nagrywacie z hip-hopowcami i nie jest to Mezo, Liber, czy Vanilla Ice.
Afromental: Tak, Wozzo ma numer z Fusznikiem na koncie, Tomson z VNM-em. Na pierwszej płycie mamy kawałek z Numerem Razem, ostatnio dograliśmy się Onarowi. Ludzie myślą, że jak nagrywamy muzykę z pozytywną energią, to nie lubimy się z takimi zespołami jak Hemp Gru, czy WWO. A prawda jest taka, że z Wilkiem i Bilonem gramy w piłkarzyki i pijemy piwo. Liczymy na więcej świadomego odbioru…
T.S.: Dawno, dawno temu, na festiwalu Top Trendy, kiedy to jeszcze wybijaliście się, powiedzieliście, że chcecie wjechać metaforyczną syrenką do polskiego show-biznesu. Udało Wam się to?
Afromental: Cały czas nią jedziemy. Jesteśmy zapraszani do coraz większej liczby programów telewizyjnych. Stary, kręcimy to już dobre sześć lat i czujemy progres. Media różnie na nas reagują i czujemy się jedną stopą w polskim mainstreamie, a jedną jeszcze w undergroundzie.
T.S.: A w której wolelibyście się czuć?
Afromental: Zaczynaliśmy w undergroundzie, ale ten projekt z założenia był mainstreamowy. Chcemy wyjść do mas, ale robiąc dobrą muzykę, nie plastik.
T.S.: Uważacie, że lepiej brzmicie w studiu, czy na żywo?
Afromental: Zdecydowanie na żywo. W studiu gramy osobno, na koncercie razem. Poza tym w studiu odbijasz energię o ścianę, a na koncertach o ludzi, a ludzie tę energię Tobie oddają.
T.S.: Czujecie się boysbandem?
Afromental: Ogólnie mamy to w dupie. Nie jesteśmy boysbandem, bo nie gramy takiej muzy jak Boysi. Chłopaki twierdzą, że jak ich dziewczynom podoba się cały zespół, to to jest już boysband. Jak ktoś przyjdzie do nas po naszym koncercie i powie nam, że jesteśmy boysbandem, to stwierdzimy, że jest po prostu głuchy.
T.S.: Najgorsza impreza, na jakiej graliście?
Afromental: W Ustroniu, Wozzo miał srakę. Musiał w trakcie koncertu wyskoczyć do kibla, żeby się załatwić. To był koncert z okazji corocznego zjazdu radiofonii… (śmiech)
T.S.: I tym optymistycznym akcentem naszej rozmowy, dziękuję Wam za wywiad.
Afromental: Również dziękujemy i pozdrawiamy całe Opole.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz