Sporo tego było w tym roku. Bez wyróżniania, najlepsze albumy w kolaboracji.
Statik Selektah & Termanology - "1982"
Trochę się naczekałem i nie zawiodłem się. Płyta poziomem strasznie zróżnicowana, acz poprzeczka położona wysoko. Najlepsze są intro i outro, ale takie sztosy jak ten również wniosły wiele świeżosci do mojego umysłu.
Sokół i Marysia Starosta - "Czysta Brudna Prawda"
Bądźmy szczerzy moi mili. To całkiem nowa prawda w wykonaniu Sokoła. Jeśli chodzi o zawartość merytoryczną, u Sosnowskiego widoczny jest niesamowity progres. Słuchając tej płyty odnoszę wrażenie, że przez poprzednie współprace był on nadzbyt ograniczony. Z Jędkerem czy Ponem współpraca wyglądała jak Sokół w formie schabowego i Jędker/Pono w postaci ziemniaków. Teraz Sokół ogarnął wszystko, a Marysia jest buraczkami. Potencjał w dobrze dobranych proporcjach został wydobyty. Brawo!
Bad Meets Evil - "Hell: The Sequel"
Wielki kambek, którego nawet nie ośmieliłbym się przyrównać do Jay'a. Fajnie, że Slim podpisał z chłopakami ze Slaughterhouse kontrakt. Fajnie, że Royce i Em znowu są razem (zabrzmiało teraz jak na blogu o "Na Wspólnej" czy coś, wiem).
Zabawne... To, co dla mnie najbardziej liczy się w rapie, to emocje ; głębia. Tutaj liczą się flow i błyskotliwość w wersach. Nie bez powodu amerykańce szufladkują ten krążek w rap-nerdach. Zaledwie dziewięć kawałków, ale przynajmniej bez zbędnego wypełniania cennego czasu słuchacza. Mnie się podoba.
Zabawne... To, co dla mnie najbardziej liczy się w rapie, to emocje ; głębia. Tutaj liczą się flow i błyskotliwość w wersach. Nie bez powodu amerykańce szufladkują ten krążek w rap-nerdach. Zaledwie dziewięć kawałków, ale przynajmniej bez zbędnego wypełniania cennego czasu słuchacza. Mnie się podoba.
John Legend & The Roots - "Wake Up!"
Dosyć późno sprawdzałem tę płytę, bo wyszła we wrześniu, a pierwsze przesłuchanie jej miało miejsce jakoś w święta bożonarodzeniowe. Nawet dobrze się wpasowało w pizgawicę i sypańsko na przystanku. Mam nawet lepszy tytuł dla tego albumu - "Legendarne Korzonki".
Jay-Z & Kanye West - "Watch The Throne"
Brak słów. No dobra, jedno zdanie (w sumie to trzy). Wydałem ostatni hajs w USA na złotą, świecącą, specjalną edycję pomimo tego, iż miałem już zwykłą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz