wtorek, 3 maja 2011

EMAS

Kojarzycie może tego koleżkę oraz jego „Drugi obieg”?

Z racji, że moja bestia (iPod Touch, I generacja, 16 GB [w zasadzie to już 14 od resetów…]) została jakieś trzy razy temu po raz kolejny zczyszczona, bo dostała zmuły, zgrałem zupełnie nowy zestaw i zostawiłem EMAS-a na dysku. Jakoś chłopaczyna wypadł mi z obiegu. Wrócił dzisiaj, kiedy siedzę w domu, ciepię na Playstation, podniecam się oryginalnym wydaniem Pariasa i nigdzie nie wyłażę, bo nie dość, że piździ, to jeszcze mnie w nocy przewiało (mam w zwyczaju spać przy otwartym oknie :).

Ale wracając z mojej dygresyjnej krainy, nasuwa się jedno pytanie – czym on mnie urzekł, że powrócił niczym Jay-Z z gadką typu „Do u want me to feel I’m sorry? I’m back.” Flow? Nieee, to nie jest tak świeże jak VNM. Głos? Kurde, to niemożliwe… Ostatnio cały mój czas na takie eventy jest zarezerwowany przez Wiz’a . I to do tego stopnia, że mam już tego, kurwa, dość (wstajesz rano z wyra, a tu nagle „black and yellow, black and yellow, black and yellow” ; ocipieć można). Wygląd? Jego „imaaaaaż” kojarzy mi się bardziej z biało-czerwonymi najaczami (żeby było śmieszniej, to nie swoimi, bo Oliwy [chyba]). Damn, może po prostu treść? Nie, nie jestem w stanie przypomnieć sobie choćby jego czterech wersów czy coś. Nawet dwóch. On potrzebuje o wiele więcej czasu na wwiercanie się tekstami do bani od chociażby tej raperki (nie podam jej ksywy, bo jest niegodna uwieczniania), co w swoim klipie biega w przebraniu zakonnicy, kradnie czapkę ziomalowi siedzącemu na ławce i grozi, że naprężę się jak napletek… No ale cóż to, kurde, może być?

Muszę wykorzystać moje złote myśli i prawdy życiowe. „Jak nie wiesz o co cho, to dawaj na początek”. A zaczęło się tak: pewnego razu postanowiłem sprawdzić „Istotny Element” Oliwy. Czułem fajny klimat bitów, bla bla bla. No wiecie, jak przy dobrej produkcji, nie? I nagle spontanicznie zapętliłem w odtwarzaczu kawałek EMAS-a. Po prostu usłyszałem „to konkretne pierdolnięcie”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz